Fani serialu muszą mieć się na baczności
Czym nas zaskoczy ten serial?
- Sama jestem ciekawa, czym mnie zaskoczy. Informacje są nam bardzo wolno dawkowane. Niewiele wiemy wprzód. Zwykle zdajemy się na intuicję, kreując nasze postaci. Bardzo odpowiada mi ten system, jak w życiu jestem cały czas podekscytowana tym, co przyniesie jutro.
Ale o nowym sezonie wiesz już chyba wszystko, premiera w kwietniu.
- Jeśli oglądając "Grę o tron" mieliście kiedykolwiek wrażenie, że bezlitośni scenarzyści wodzą was za nosy i sprawdzają waszą czujność, wrażliwość, empatię, a przywiązanie do bohaterów wystawiają na próbę - to mogę powiedzieć jedno: jeszcze nic nie przeżyliście. Miejcie się na baczności.
Czy ta formuła - świata spoza naszej codzienności, nieco nierealistycznego, a przecież bardzo realnego, rzeczywistego - odpowiada ci?
- Jest dokładnie tak, jak mówisz. Latające smoki ziejące ogniem, to w gruncie rzeczy mogą być samoloty zrzucające bomby albo coś równie groźnego na miarę naszych czasów. Choć nasz kostium nie jest współczesny, a świat w wielu miejscach wygląda jak ten ze średniowiecznych rycin, zachowania, dylematy i motywacje bohaterów są bardzo aktualne i bliskie naszym czasom. To bardzo ciekawe doświadczenie, daje poczucie bycia drobinką w wielkiej, gęstej magmie, jaką jest świat. W zasadzie ludzie od lat popełniają te same błędy, te same rzeczy ich kręcą, giną w imię podobnych ideałów. Niewiele uczą się na własnych potknięciach, a historie lubią się powtarzać. (...) Granie Aryi uruchomiło we mnie uczucia, których wcześniej nie odnajdywałam w sobie. Nagle okazało się, że "Gra o tron" to nie wyssane z palca bajeczki, a bardzo realne historie, mimo że latają w nich smoki. Może to głupie, ale odkąd gram w serialu, zaczęłam interesować się światem. Oglądam wiadomości, jestem bardziej świadoma wielu mechanizmów, które nas
dotyczą na co dzień.
Mówisz, że dzięki kinu coś zyskałaś. Czy jest coś, co po drodze wchodząc w ten biznes się traci?
- Na pewno czas. Stajesz się zakładnikiem napiętych grafików, budżetów, producentów. Tracisz luksus bycia anonimowym, ale nie zrozumie tego ten, kto czegoś takiego nie przeżył. Na pewno traci się niewinność, ale wcześniej czy później zawsze się ją traci. Nigdy nie byłam nieśmiałą dziewczynką, raczej nieświadomą. To się zmieniło. Wiem, że wielu ludzi nazwie mnie naiwniaczką - lub idealistką w zależności od opcji - ale chciałabym brać udział w projektach, które wykraczają poza kino, które uruchamiają w ludziach emocje. O najprostszą i szczerą reakcję jest najtrudniej, wiem to po sobie. Kiedyś wzruszałam się w kinie, teraz coraz rzadziej mi się to zdarza. I nie tylko dlatego, że wiem, jak wygląda jego zaplecze. Dotyka nas tak wiele bodźców, otacza tyle impulsów, że trudno wyłonić spośród tych wszystkich sygnałów jeden, naprawdę ważny. Ten najsilniejszy, który w nas uderza niekoniecznie jest tym najcenniejszym - podsumowała aktorka w rozmowie z Anną Serdiukow.