Dola bliźniaka
Mimo szczęśliwego dzieciństwa chłopcom nieraz uwierała nawzajem ciągłe towarzystwo brata. Ubierali się tak samo, mieszkali w jednym pokoju, chodzili do jednej klasy.
- Mama uważała, że będziemy się wspierać, że będzie nam raźniej i bezpieczniej, kiedy będziemy razem wracać ze szkoły - wspominał Marcin Mroczek na łamach "Dobrego Tygodnia". - Było mylenie jednego z drugim, kary za dwóch. Kiedy jeden coś przeskrobał, płaciliśmy obydwaj – dodał.
Gdy skończyli podstawówkę, chcieli iść już do innych klas w liceum. Nie udało się, znów trafili do jednej. Z biegiem czasu zaczęli znajdować coraz więcej pozytywów w swoim łudzącym podobieństwie. Zdarzało się nawet, że zdawali za siebie nawzajem egzaminy.