Wpadli w poważne kłopoty
- Wiozła nas kawalkada dorożek, z których pierwszą powoził słynny z opowieści Gałczyńskiego dorożkarz Pomidor. Mówił do nas wierszem. Wesele odbyło się oczywiście w Hotelu Francuskim. Rachunek za rozbite na szczęście kieliszki wyniósł 70 procent kosztów przyjęcia.
W podróż poślubną pojechali na miesiąc do Włoch, a dokładniej do San Remo. Po ślubie zamieszkali we Wrocławiu. Do dziś są szczęśliwym małżeństwem, chociaż los wystawiał ich na próby.
Nie zawsze było kolorowo. Jak czytamy w "Na Żywo", początkowo para borykała się z problemami finansowymi. Ukochana artysty zmuszona była nawet wyjechać za granicę, zostawiając dwójkę dzieci pod opieką męża. Starsza, Kasia, miała wówczas 11 lat, Witold junior natomiast zaledwie 2.
Chociaż wiele małżeństw nie przetrwałoby takiej rozłąki, oni wyszli z kłopotów obronną ręką.