Potrzebny był wstrząs
Gessler dała właścicielowi ostatnią szansę. Wprowadziła nowe menu i oczekiwała, że Stanisław podoła prostemu zadaniu, które mu powierzyła: zrobienia zakupów na finałową kolację. Niestety, to wyzwanie przerosło dusigrosza. Wszyscy pracownicy stawili się w kuchni, ale nie mieli produktów, z których mogliby cokolwiek ugotować. Tego było już dla restauratorki za dużo! Lekarstwem na obojętność prezesa miała być wizyta u konkurencji. Lokalem, który odwiedzili, był "Dom Bawarski" (niegdyś "Chata Paprocańska"), który kilka miesięcy temu przeszedł udaną rewolucję pod okiem Magdy Gessler. Dziś to miejsce cieszy się ogromnym powodzeniem u klientów. Jego właścicielka Dorota przyznała, że musiała zatrudnić dodatkowe pary rąk do pracy, bowiem nie nadążano z realizacją zamówień. I dopiero gdy Stanisław na własne oczy zobaczył efekty "Kuchennych Rewolucji", postanowił współpracować z kulinarną gwiazdą.
- Wydawało mi się, że wszystko wiem, a potem pani Magda sprowadziła mnie do parteru. I teraz wiem, że nic nie wiem. (...) Magda Gessler jest dla mnie profesorem gastronomii- kajał się.
Od tej pory metamorfoza "Zajazdu Rudzkiego", a właściwie "Bufetu Rulandii", ruszyła pełną parą. Nawet gospodarz zakasał rękawy i przygotował deser: słodką roladę z kremem budyniowym. Oprócz tego wieczorem na stołach pojawił się także rosół na gęsinie, tatar, śledź po japońsku i w oleju oraz roladki z kaczki. Gościom bardzo spodobała się nowa restauracja, która wyglądem przypominała lata 70. i lekki PRL.
Ponowna wizyta w Rudzie Śląskiej sprawiła, że Gessler odzyskała wiarę w ludzi. Zadowolona kucharka przyznała, że prezes zaczął wypłacać należne pensje. Podane jedzenie również przypadło gwieździe do gustu.
- O mały włos, a nie byłoby tej knajpy. "Bufet Rulandia" ocalał, zakąski są takie jak trzeba, fajne, ze smakiem i takie jak kilkadziesiąt lat temu. Polecam to miejsce, jest śmieszne. Prezes jest jak eksponat- podsumowała odcinek.
AR/AOS