Happy end w "Zielarni"
Po tym, jak Gessler pomogła Marcinowi i Oli zakopać wojenny topór, rewolucja potoczyła się błyskawicznie. Tym razem restauracja nie zmieniła nazwy. Metamorfozę przeszło jednak wnętrze, które odtąd było ciepłe i przytulne. W końcu też udało się nawiązać w menu do nazwy lokalu. Aromatyczne dania i napary z ziół stały się specjalnością tego miejsca.
- Jest bajkowo, w moim klimacie, lepiej tego nie mogłam sobie wyobrazić! Mam nadzieję, że mój mąż jest zazdrosny, że pani Magda tu była i będzie wręcz szalał z tego powodu- mówiła w trakcie finałowej kolacji pani Ola.
Kiedy Magda Gessler po kilku tygodniach wróciła do "Zielarni", była mile zaskoczona. Zaserwowane jej dania nie odstawały poziomem od tych, jakie podano na uroczystej kolacji. I chociaż Marcin nie pracuje w tym miejscu na co dzień, to kuchnia wciąż jest godna polecenia.
- To była prawdziwa frajda. Dostajecie piątkę! - oznajmiła restauratorce i kucharzowi.
Ciężka praca nad daniami i samą sobą opłaciła się młodej właścicielce. Widać było, że interes kwitnie, podobnie jak bohaterka rewolucji.
PB/KM