Trucizna Baby Jagi - popisowe danie szefowej
Jak to często bywa, problemy w biznesie, znów zbiegły się z kłopotami osobistymi biznesmenki. Mazurska restauracja, którą pani Ola prowadziła od czterech lat, była spełnieniem jej marzeń. "Zielarnia", oddalona od turystycznej atrakcji regionu jaką jest skansen o zaledwie 100 metrów, nie przyciągała jednak tłumów gości. Prawdziwe tarapaty zaczęły się jednak wtedy, gdy mąż właścicielki odszedł z kelnerką i zostawił po sobie nieuregulowane rachunki. Sytuacja zaczęła przerastać 32-letnią restauratorkę.
Kiepski okres w swoim życiu miał także kucharz, którego za posiadanie narkotyków - marihuany i haszyszu - skazano na ograniczenie wolności w postaci dozoru elektronicznego. Patrząc jednak na butną postawę Marcina, kłopoty z prawem nie odbierały mu wiary w siebie. 26-latek nie był łatwym współpracownikiem. Wulgarny i opryskliwy dla szefowej wciąż był z nią na wojennej ścieżce. Nieustannie krytykował jej dania i brak smaku, w czym, co pokazała degustacja Magdy Gessler, miał niestety rację.
Popisowa zupa szefowej, czyli rosół z ziołami, kulinarna ekspertka nazwała trucizną Baby Jagi.
- To jest kisiel z suszonych, starych ziół! Gile zielone, niech pan sobie przyniesie talerz i zje! Zobaczy pan, co podajecie ludziom - mówiła do kelnera. Co ciekawe, test na smak oblała nawet herbata.
- Herbata śmierdzi sztucznością. Piję perfumy. Niech pan to zabierze, to jest nie do picia! - stwierdziła sfrustrowana.