Właściciele prawie zbankrutowali
Gessler uznała Marlenę i Jarka za ludzi sympatycznych, zasługujących na szansę. Postanowiła zmienić koszmarny wizerunek restauracji, ale zanim zabrała się do przeprowadzania metamorfozy, porozmawiała z właścicielami. - Co wy wyrabiacie? Oczu nie macie? - zapytała.
Okazało się, że właściciele są niemal bankrutami, nie stać ich na posprzątanie i doprowadzenie otoczenie restauracji do porządku. Niszczyły ich plotki, brak pieniędzy, rodzinne spory. Wrócili do Polski z Belgii, by Marlena mogła być blisko rodziców. Niestety, przez tę decyzję ich małżeństwo niemal się rozpadło.
- Ja nie miałam na chleb dla dzieci. A teraz podwórko mam zrobić…- płakała 34-latka. - Nie płacz, tylko zacznij myśleć - Gessler tłumaczyła Marlenie, że dzieci i mąż są najważniejsi, nie rodzice czy inna dalsza rodzina.
Według Jarka, jednym z problemów była siostra żony, która nie chciała pomóc im finansowo, choć wcześniej otrzymała wsparcie od Marleny i jej męża. Gessler usiłowała przekonać kobietę, że trzeba być lojalnym wobec jednej rodziny. Kobieta nie ukrywała rozżalenia, że Jarek poruszył ten niewygodny temat.
- Mnie ulżyło, bo żona wreszcie usłyszała prawdę. Może to do niej dotarło - wyznał Jarek. Marlena obawiała się, że teraz w mieście będą plotkować nie tylko o restauracji, ale również o jej rodzinie.
Później Gessler wypytała kelnerki. Okazało się, że faktycznie plotki zniszczyły Marlenę, Jarka i ich restaurację. Gessler poprosiła o zorganizowanie dużej grupy ludzi. Co zaplanowała?