Cud "Pod Złotym Aniołem"
Finałowa kolacja powstawała w naprawdę nerwowej atmosferze. Podczas gdy Gessler została z gotowaniem w zasadzie sama, przerażonej kelnerce płynęły po policzkach łzy.
Ostatecznie, głównie dzięki staraniom kulinarnej ekspertki, kolacja doszła do skutku. Właścicielka Basia wśród braw obiecała, że nikt nie zje "Pod Złotym Aniołem" gorzej niż tego wieczoru. Czy dotrzymała słowa? By się o tym przekonać, Gessler po trzech tygodniach wróciła na inspekcję.
Na szczęście czas pomógł właścicielce zrozumieć, jak potrzebna restauracji była jej wewnętrzna przemiana. Pierwsze kroki ku lepszej przyszłości zostały postawione. W lokalu w końcu nie brakowało trunków, a do menu dodano sery pochodzące z regionu Bolesławca.
-To jest bardzo dobre, naprawdę pyszne (...) no, proszę pani, można się utopić w tym gulaszu z rozkoszy - zachwalała dania Gessler.
Widać było, że restauracji powoli odrastały skrzydła. Mimo początkowych problemów rewolucji, trud gwiazdy TVN nie poszedł na marne.
PB/KM