Cieszył się sympatią widzów
Choć wolałby zapomnieć o tym, co się wydarzyło czerwcowej nocy, to tragedii przypominają mu blizny po poparzeniach, które zostaną na jego ciele do końca życia.
- Zdaję sobie sprawę, że już nigdy nie będę sprawny. Ogień robi z człowiekiem to, co gorąca patelnia z jajkiem, a zniszczonych części ciała nie da się wymienić, czy odbudować. Nic nie będzie już tak samo.
Po wyjściu ze szpitala musiał przejść długą i wyczerpującą rehabilitację. Jednak już podczas pierwszych ćwiczeń z fizjoterapeutą obiecał sobie, że wróci do pracy w telewizji. Jak postanowił, tak zrobił. Choć bardzo obawiał się reakcji widzów, pojawił się na ekranach w Wigilię 2009 roku. Ponownie został prezenterem głównego wydania "Wiadomości". Jak zapamiętał ten wieczór?
- Wiedziałem, że będzie duża oglądalność i nie chciałem, żeby ludzie myśleli, że przyjęto mnie do TVP tylko z litości. Bo kiedyś już tam pracowałem, miałem wypadek, teraz trzeba mi pomóc. Starałem się udowodnić, że jestem właściwą osobą, na właściwym miejscu. Byłem bardzo stremowany. Zastanawiałem się, czy poradzę sobie z emocjami. Strasznie bałem się jakiejkolwiek pomyłki - powiedział.
Powtórny debiut przed kamerą okazał się sukcesem, a niektórzy fani do dziś twierdzą, że oglądali program wyłącznie ze względu na prezentera. Ziemiec nie bez przyczyny należał do grona dziennikarzy, których widzowie darzyli największym zaufaniem i sympatią. Wystarczy tylko wspomnieć, że dwukrotnie zdobył Telekamerę oraz statuetkę Wiktora, a w 2012 roku został nagrodzony Orderem Ecce Homo (odznaczenie nadawane jest osobom, które działają na rzecz innych).