Choroba rozwijała się u niej od lat
Niezwykły i pierwszy od czasu choroby jurorki "Must be the music" wywiad ukazał się w najnowszym wydaniu magazynu "Pani". Poza kilkoma stronami tekstu, w gazecie znajdziemy też piękną sesję zdjęciową artystki. Kora pozuje w białej koszuli i kolejnym barwnym nakryciu głowy, pod którym skrywa najbardziej charakterystyczny i dotkliwy, zwłaszcza dla kobiety, przejaw choroby.
- Teraz chodzę tylko i wyłącznie w turbanach. Żadnych peruk, nic- wyznaje.
Ani odmieniony wygląd, ani fizyczna słabość nie zniechęciły jej do całkowitej rezygnacji z zawodowej aktywności. Bo choć artystka od miesięcy poddawana jest onkologicznej terapii, to zawiesiła jedynie koncerty. Na plan programu Polsatu wróciła. Jak mówi, to za sprawą wrodzonej subordynacji. "Jak się czegoś podejmuję, to staram się to zrobić" - wyznaje. Pierwsze miesiące choroby były jednak wyjątkowo trudne.
Zrobiła testy na obecność mutacji genów BRCA1 i BRCA2 (pozytywny wynik wskazuje na podwyższone ryzyko możliwości zachorowania na raka). Potem usłyszała od lekarza, że cierpi na chorobę śmiertelną i nieuleczalną. Kolejne informacje "spadały na nią jak ciosy". Choć okazało się, że schorzenie rozwijało się już od dłuższego czasu, nie był to jednak wynik zaniedbania profilaktyki czy stylu życia.
- Badałam się. Tylko okazało się, że moja mobilność, elastyczność, joga wystarczyły, żeby choroba długo nie dawała o sobie znać. Mój lekarz, którego znałam od lat, nie przeoczył tego, on to zlekceważył- opowiadała z wyraźnym żalem.