Pociąg to nie biblioteka
Ostatnia podróż Katarzyny Kolendy-Zaleskiej z Krakowa do Warszawy naprawdę musiała być wyjątkowo przykrym doznaniem, skoro dziennikarka uczyniła z niej temat publikacji. Z relacji dziennikarki "Faktów" wynika, że to, co miało być przyjemnością, stało się koszmarem. Z powodu niemilknących telefonów i chętnie rozmawiających przez nie osób, Katarzyna Kolenda-Zaleska nie mogła skupić się na lekturze.
"Z zaległym wywiadem prof. Gadacza pod pachą i amerykańskim thrillerem prawniczym na deser wkroczyłam ufnie do bezprzedziałowego wagonu. Na zwykły przedział się nie zdecydowałam, bo gdzieś ostatnio przeczytałam o horrorze podróży z pasażerami gadającymi przez komórki. Długi, otwarty wagon powinien poskromić gadatliwość podróżnych. A jednak!"- narzeka dziennikarka.