Niekończące się oskarżenia
Ale to nie wszystkie zarzuty pod adresem dawnej przyjaciółki z parkietu. Kuroczko wypomniał, że Kaczorowska wielokrotnie unikała wspólnych treningów, zasłaniając się ważniejszymi zobowiązaniami i gorszym samopoczuciem. Choć początkowo próbował ją zrozumieć, po czasie zauważył, że jego partnerka chętniej niż na sali pojawiała się po prostu... na czerwonym dywanie.
- Na treningi z Agnieszką poświęciłem ponad cztery miesiące, przypłacając to bolesną kontuzją pleców. Jednak to nie kontuzja sprawiła, że nasze plany wzięły łeb, a opieszałość mojej partnerki, która na niecałe 6 tygodni przed turniejem przestała po prostu pojawiać się na treningach, wymyślając co raz to bardziej wydumane powody. W pewnych kręgach określa się to "gwiazdorzeniem", ale mi nie było do śmiechu, bo bez względu na to, jak finezyjne wymówki proponowała Agnieszka, to ja musiałem ponosić wszystkie związane z tym koszty. Podobnie organizatorzy szkoleń i warsztatów, na których mieliśmy się pojawiać razem, a z ww. powodów nie było to możliwe i musiałem świecić oczami przed organizatorami, bo do końca wierzyłem, że moje taneczna partnerka naprawdę przechodzi przez trudny czas. W końcu Agnieszka poinformowała mnie, że "musi pokochać sama siebie i odnaleźć nowej ja, ponieważ czuje zmianę". Podszedłem do tego zrozumieniem, podobnie zresztą jak wcześniej, gdy cierpliwie czekaliśmy aż Agnieszka wróci do swojej optymalnej wagi. Przez kolejnych kilka tygodni zwodziła mnie zapewniając, że potrzebuje się wyciszyć, odnaleźć spokój w medytacji i wróci do treningów. W tym czasie nie widywałem jej na sali treningowej, ale za to miałem okazje podziwiać jej zdjęcia ze ścianek, więc najwyraźniej medytacja i wyciszenie to pojęcia względne. Zaczęły do mnie docierać informacje o tym, że Agnieszka w międzyczasie zakontraktowała sobie prywatne eventy i rolę w jednym z musicali. W tym momencie postanowiłem zakończyć naszą współpracę - czytamy dalej (zachowano oryginalną pisownię).