Sukces mógł uderzyć mu do głowy
Rok 1990 przyniósł mu rolę w filmie "Mów mi Rockefeller" i popularność, którą o mały włos się nie zachłysnął. Niemal z dnia na dzień trafił w środowisko artystyczne, gdzie dużo starsi aktorzy traktowali go nie jak nastolatka, ale młodszego kolegę z branży. Horvath zaczął pojawiać się na branżowych imprezach i bankietach i kto wie, jakby się to skończyło, gdyby nie zdecydował się wyjechać z kraju.
- Osiąga się sukces w młodym wieku, nie ma się żadnej życiowej mądrości. Wszyscy chcą usiąść z tobą i oczywiście wypić przy tym drinka. Gdy pojawia się we mnie myśl, że żałuję, że tak się potoczyły moje losy, od razu pojawia się kolejna, że może dobrze się stało, bo nie wiem, gdzie bym teraz był - wyznaje.
Ostatecznie jeszcze jako nastolatek wyjechał do Niemiec, do Kolonii. Chciał zostać na Zachodzie, nauczyć się języka, pracować. Trafił do jednej ze stadnin i pracował tam 6 miesięcy. W końcu przyjechała po niego mama i zabrała z powrotem do Polski.