Agata Nizińska
W święta zamienia się w łakomczucha, śpiewa kolędy z rodziną tak donośnie, że trzęsą się ściany i musi uważać na swojego yorka. Podczas jednej z Wigilii jej ukochany pies został porwany przez ogromnego doga!
Boże Narodzenie spędzam albo w Warszawie - zazwyczaj w domu dziadków lub u siostry mojej mamy, albo w Katowicach i okolicy u rodziny taty. Niezależnie od tego, gdzie świętujemy, zawsze jest gwarno i radośnie. W Sosnowcu mamy bardzo rozśpiewane towarzystwo. Ciocia, sopranistka obdarzona niezwykle mocnym głosem, gra na pianinie i wszyscy śpiewamy kolędy, naturalnie na glosy. Gdy zbierze się mój ukochany kwartet wokalny, czyli tata, wujek oraz dwóch braci ciotecznych, którzy absolutnie nie ustępują cioci pod względem mocy głosu, trzęsą się ściany! Śmiejemy się, że do niedawna nikt w rodzinie nie wiedział, że śpiewam, bo przez lata nie mogłam się przebić. Wierzcie mi, starałam się, ale nie dawałam rady. Cztery barytony i sopran to poprzeczka nie do przeskoczenia. Może podczas tych rozpaczliwych prób wykształcił się mój głos - dość mocny w stosunku do postury? Równie wesoło jest podczas świąt, które spędzamy w Warszawie, zwłaszcza gdy zasiadamy do wieczerzy wigilijnej u siostry mojej mamy. Kiedyś mieszkała w
dużym domu pod Warszawą, gdzie schronienie znajdowało wiele zwierząt, także dość egzotycznych. Przez jakiś czas miała małego aligatora, którego kąpała w zlewie metalową rękawiczką. To był hit! Potem trochę urósł i okazało się, że trzeba go oddać. Wigilia w domu cioci przypomina przysłowiowy cyrk na kółkach - wokół choinki biega masa podekscytowanych i krzyczących dzieci oraz psów, kotów i świnek morskich. Za którymś razem podczas rozpakowywania prezentów atmosfera udzieliła się ogromnemu dogowi. Wszyscy z wypiekami na twarzach rozpakowywali podarki, latały papiery, kokardy, a on też chciał coś dostać. Ostatecznie wybrał mojego yorka, którego wziął do pyska i niespiesznie się oddalił. Zabrał go do stajni, gdzie miał swoją siedzibę. Być może chciał z nim porozmawiać, bo ponoć w wigilijny wieczór zwierzęta mówią ludzkim głosem. Historia skończyła się dobrze - mój pies był w szoku, ale nic mu się nie stało. Pierwszy i drugi dzień świąt poświęcam z reguły partnerowi lub swoim przyjaciołom. Odwiedzam inne domy,
składam życzenia i... jem. Na chwilę zamieniam się w małego łakomczucha. Ale co zrobić, to taki czas, trzeba spróbować wszystkich potraw.