''Szkoda życia''
Kiedy nie wyszło mu ze sportem, Borcuch postanowił zostać śpiewakiem operowym – przez dwa lata uczęszczał do Studium Wokalno-Aktorskiego, lecz nagle uznał, że to nie dla niego. Ponieważ miał już na koncie zdobyte na scenie doświadczenie, wybrał warszawską PWST, na którą dostał się za pierwszym razem.
- Tylko, że tam wytrzymałem zaledwie parę tygodni. To wszystko wydawało się zbyt surrealistyczne. Ja już brałem udział w spektaklach, grałem główne role w Teatrze w Gdyni, a tutaj starsi studenci sadzili się na wielkich aktorów i mówili do mnie gardłowym głosem przez nos. Pomyślałem, co za żenada, szkoda życia. I z dnia na dzień przestałem przychodzić na zajęcia – wspominał w Playboyu.