"Dz...ki" w aucie, którym jeździła
Irena Dziedzic wyszła za mąż tylko raz, za dziennikarza radiowego Janusza Bałabana. Ceniła sobie jednak niezależność i swobodę. Pod koniec lat 50. wpadł jej w oko początkujący spiker TVP Jan Suzin. Wzajemna fascynacja szybko przerodziła się w związek. Zamieszkali ze sobą i kupili wymarzone auto, na które wzięli kredyt. Ściślej to Dziedzic zaciągnęła pożyczkę w banku, którą podżyrował ukochany razem z kolegą.
Sielanka trwała do momentu, aż Suzin zaczął spotykać się "na boku" z aktorką Alicją Pawlicką. Gdy Dziedzic dowiedziała się o tym, wystawiła niewiernemu kochankowi walizki za drzwi i przestała spłacać kredyt. Jak wynika z akt IPN, cytowanych przez Interię, dziennikarka wkrótce sprzedała samochód, a pieniądze zachowała dla siebie. W rozmowie z oficerem SB wyłożyła swoje racje. Po pierwsze nie wyobrażała sobie, że Suzin będzie woził swoje "dz...ki" autem, którym kiedyś ona jeździła, a po drugie, kiedy zostali parą, to ona go utrzymywała, więc są kwita.
Jeszcze przez długi czas komornik ściągał z pensji prezentera środki na pokrycie kredytu. W 1965 r. Suzin i Pawlicka pobrali się i spędzili ze sobą następne 47 lat aż do jego śmierci.