Spełniony artysta, szczęśliwy mąż i dumny ojciec
Dziś Makowiecki skupia się przede wszystkim na koncertowaniu i wychowywaniu z Reni Jusin dwójki dzieci: syna Teofila oraz córki Gai. Choć nie ukrywa, że pogodzenie tych dwóch światów to nie lada wyczyn, nie żałuje, w jaki sposób potoczyło się jego życie.
- Bycie ojcem to trudna rzecz. Ciągle się tego uczę. Cierpliwości i odpowiedzialności. Kiedy zostaje się rodzicem, kończy się egoizm i myślenie tylko o sobie. Przewartościowuje się całe życie. No i faktycznie trudno jest pogodzić rodzicielstwo i pracę nad muzyką. Żeby tworzyć, dopieszczać dźwięki, potrzeba czystej głowy. Trzeba było odrywać się od nowej rzeczywistości, by choć chwilę popracować. A jednocześnie chciało się zostawiać pracę i być z najbliższymi - opowiedział w rozmowie z menstream.pl.
Z kolei na pytanie Karoliny Bachorowicz z freshmag.pl, jak dziś określiłby samego siebie, odpowiedział bez zastanowienia: "Mężem, ojcem, wariatem, leniem, melancholikiem, kimkolwiek chcę być".
Maryla Rodowicz o talent-shows:
AR