"Najgorsza karta, jaką widziałam w całych "Kuchennych Rewolucjach"
Już od progu na Magdę Gessler czekało chłodne przyjęcie i to dosłownie. Zimne kaloryfery i nierozpalony kominek wywołały nieprzyjemne dreszcze. Mimo niesprzyjających warunków, restauratorka przejrzała kartę. W menu dominowały pizze, chickenburger, filet z kurczaka i popularny gyros.
- Co to ku*wa jest?! To jest jakiś dramat, nie karta- komentowała głośno.
Po długim namyśle zamówiła schabowego oraz pizzę z najmniejszą ilością dodatków, czyli klasyczną margheritę. Gdy na stole pojawiło się pierwsze danie, zamarła.
- Włoch by umarł, gdyby zobaczył taką pizzę. Ciężka, tłusta...Sos do niej był tak słodki, jakbyśmy jedli konfiturę.
Kotlet miał być ostatnią deską ratunku, ale nic z tego. Z każdym kęsem było coraz gorzej.
- Wszystko wygląda jak wygląda. Przypomina to totalny PRL. Jedna wielka niesmaczna przeciętność. Jak pan chce mieć tu gości? Straszne jedzenie! Straszna karta i nazwy pizzy, bardzo źle dobrane składniki. To powinno się nazywać placki częstochowskie, ale nie pizza. Będzie ciężko, smutek ogarnia moją duszę bez końca. Myślałam, że już takich miejsc nie ma, a barbarzyństwo kulinarne, które tu spotkałam, może ostatnie w Polsce. Najgorsza karta, jaką widziałam chyba w całych "Kuchennych Rewolucjach" - ostro podsumowała pierwszy dzień wizyty w "La Costa".
Ale to nie wszystkie niespodzianki, jakie czekały na restauratorkę...