Właściciel stał się aniołem
Dopiero szczera rozmowa ze wszystkimi pracownicami i Michałem sprawiła, że właściciel łaskawszym okiem spojrzał na kucharki. Od tej pory obiecał, że one również będą miały dostęp do kuchni, a on sam przestanie je kontrolować na każdym kroku. Właściciel stwierdził także, że chętnie nauczy się od Magdy Gessler kilku przepisów, aby już nikt nie mógł mu zarzucić, że chce otruć klientów.
- Miałem 30 lat, gdy nauczyłem się pływać. 32 lata, gdy nauczyłem się tańczyć, a teraz - w wieku 36 lat - nauczę się gotować! - zapowiedział.
Jak postanowił, tak zrobił. Wszyscy ochoczo zabrali się do pracy i... już po chwili doszło do pierwszego zgrzytu. Michał nie mógł przejść obojętnie wobec tego, w jaki sposób jedna z kucharek ugniata ciasto na pizzę. Zaczął ją poprawiać, na co dziewczyna zareagowała płaczem. Przez łzy wyznała, że szef znów nie daje pola do popisu swoim pracownicom. Na szczęście Magda Gessler zdołała załagodzić wszystkie konflikty i pomimo kilku wpadek, ekipie tczewskiej restauracji udało się przygotować finałową kolację. Ostatecznie lokal zmienił nie tylko kartę menu i wystrój wnętrza, ale również nazwę. Od tej pory pizzeria nazywa się "Mio Angel" i specjalizuje się w kuchni włoskiej.
Ponowna wizyta po sześciu tygodniach przebiegła bez zarzutów. Michał nauczył się zarządzać restauracją, zaczął ufać pracownicom i dał im wolną rękę. Dzięki temu, że w kuchni panuje przyjazna atmosfera, dania, które z niej wychodzą, smakują znakomicie. Magda Gessler może być dumna!
AR/AOS