Joanna Brodzik i Beata Kawka w 'Jasnych błękitnych oknach'
Ja wiem, że ludzie chcą oglądać ładne obrazki, że zmęczeni wizerunkiem kobiety nad garami, matki polki, czy zahukanej dziewczyny z małego miasteczka, bez matury i przyszłości.
Nie mam nic przeciwko zarzuceniu tych wzorów, zastanawiam się tylko - czy nie ma nic pomiędzy?
Czy naprawdę nie zostaje nam nic, jak opowieść o bezpłciowej miłości 4 cm nad ziemią, kontra traumatyczna historia przyjaciółek chorych na raka?