Czyli co? Trzy to dobrze, cztery za dużo? Nie zawsze. Okazuje się, że trzy to czasem też już za dużo.
Taka na przykład trzecia cześć "Terminatora". Druga części miała szokujące, jak na tamte czasy, efekty specjalne, i chociaż nie wniosła w fabule nic nowego, to rozpływający się po podłodze koleś z metalu, to było naprawdę coś!
Trójka natomiast stała się już tylko nudną, bardzo nudną, kompletnie nudną opowieścią. Do której dodatkowo trzeba było wziąć gołą babę na Terminatora, inaczej nikt już tego oglądać by nie chciał.