Wpadka była niedopuszczalna
Kamery i podsłuch zostały zamontowane. Detektyw poinstruował Krupę jak ten ma się zachować. Zespół Rutkowskiego zajął pozycję.
- Po słowie "przelicz" wchodzi ekipa i kładziemy go na glebę - planował pomysłodawca. Wszystko musiało być perfekcyjnie dopracowane. Każda pomyłka lub wpadka mogła mieć dramatyczne skutki.
Na szczęście ustawiona prowokacja zadziałała i szantażysta pojawił się we wcześniej ustalonym miejscu. Gdy wszedł do hotelu, nie było już odwrotu. Krupa mógł liczyć jedynie na siebie.
- Nie znam się na tym, na ile to może zniszczyć jej życie. Robiło się różne rzeczy. Ja się zajmowałem nagrywaniem na wideo. Teraz to dla mnie towar handlowy - tłumaczył Krupie Marek K., przekazując kontrowersyjne materiały.