Przypadek?
Trzy lata temu, dokładnie 11 lutego, świat obiegła tragiczna wiadomość.To był cios dla wszystkich fanów: Whitney Houston nie żyje. Początkowo podano, że przyczyną zgonu sławnej wokalistki było przedawkowanie leków przeciwdepresyjnych, alkoholu oraz narkotyków. 22 marca 2012 roku rzecznik biura koronera w Los Angeles, Craig Harvey, oficjalnie powiedział, że gwiazda "zmarła wskutek przypadkowego utonięcia, lecz ciągłe zażywanie kokainy i problemy z sercem znacząco przyczyniły się do jej śmierci". Wykonane testy toksykologiczne wykazały, że w organizmie piosenkarki znaleziono ślady kokainy, marihuany, leku przeciwlękowego, środka zwiotczającego mięśnie oraz antyhistaminę.
Gdy kilka dni temu media poinformowały o wypadku jej córki, Bobbi Kristiny, pojawiły się spekulacje, że 21-latka planowała umrzeć w ten sam sposób, co Whitney Houston. Świadczy o tym choćby fakt, że podobnie jak ją, znaleziono nieprzytomną w wannie. Być może wpływ na jej zachowanie miało również obejrzenie filmu zatytułowanego "Whitney", opowiadającego o życiu słynnej wokalistki. Mówiono wówczas, że Bobbi bardzo emocjonalnie podeszła do wizji reżysera, zarzucając, że cała historia jest przekłamana, a zaprezentowane w nim zdarzenia nieprawdziwe.
Dziś wszyscy zastanawiają się, czy Bobbi Kristina Brown podzieli los sławnej matki.
AR/AOS