Pomagał młodym artystom
- Jego talent był absolutnie światowy. Debiutowałam u Zbyszka. Zaprosił mnie w latach 80., kiedy był wielką gwiazdą. Zaprosił mnie z nową piosenką. Wszyscy chcieli zapraszać gwiazdy, on zaprosił debiutantkę. Wiele mu zawdzięczam. Był absolutnie fantastycznym kolegą - stwierdziła Jurksztowicz.
- Był uśmiechniętym człowiekiem, zmęczonym, ale kochał publiczność - dodał Jaślar.
Rusin opowiedziała historię sprzed lat - spotkała Wodeckiego występującego na niewielkim weselu, cieszyło go to, że ludziom bardzo się jego twórczość podobała, bez względu na to, ile osób go słuchało. Według Szabłowskiej Wodecki ciągle dążył do doskonałości. Kraśko podkreślił, że był także bardzo eleganckim człowiekiem. Jaślar niepodziewanie zaczął mówić o Wodeckim "wujek".
Dlaczego muzyk z Grupy MoCarta tak go nazywał mimo braku pokrewieństwa? - Kiedy byłem jeszcze dzieciakiem, mój tata często pracował z panem Zbigniewem Wodeckim. Ja się gdzieś tam pętałem po kulisach. Ja do wszystkich mówiłem "wujku" - wyznał. Po latach Wodecki pozwolił jego kolegom z zespołu mówić do siebie po imieniu, a Jaślarowi zezwolił na nazywanie siebie wujkiem.
Na koniec Jurkosztowicz wspomniała, że Wodecki przed pójściem do szpitala nagrał jedną, nową piosenkę, resztę planował nagrać po operacji. Nie zdążył. Kto przejmie jego schedę?