"Siedem życzeń" to była ciężka praca
Kiedy serial według scenariusza Macieja Zembatego zadebiutował na ekranie, każdy nastolatek w Polsce marzył, by mieć takiego kota jak Rademenes. Później wielu chciało znaleźć się na miejscu Daniela Kozakiewicza, który z dnia na dzień stał się idolem swoich rówieśników. Mało kto brał jednak pod uwagę, że była to dla chłopca nie tylko zabawa, ale przede wszystkim praca.
- Jak sobie wspominam tę produkcję i plan zdjęciowy, to tak szczerze mówiąc, nagrywanie ujęć bardziej pamiętam jako pracę - mówił w jednym z wywiadów.
W programie Dwójki Kozakiewicz wyznał jednak, że wbrew temu, co wiedzieliśmy w serialu, rzadko kiedy grał z prawdziwym kotem. Zazwyczaj towarzyszyła mu pacynka.
Choć po "Siedmiu życzeniach" Kozakiewicz wystąpił w jeszcze kilku innych filmach i serialach m.in. w "Zmiennikach" i "Dekalogu X", ostatecznie wybrał zawód niezwiązany z aktorstwem. Skończył studia na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od jakiegoś czasu prowadzi własny biznes - firmę sprzedającą sprzęt sportowy. Poza tym Kozakiewicz pasjonuje się fotografią. Swoje najlepsze prace prezentuje na wystawach.
A jak potoczyły się losy małego bohatera serialu "Tata, a Marcin powiedział"?