Jego życie to ciągła walka
Fanem talentu Kopiczyńskiego był jeden z sekretarzy partii od spraw kultury w Szczecinie.
- Oj tak, tego nie można zapomnieć. Występowałem w klubie "13 Muz". Ten sekretarz był obecny na każdym moim przedstawieniu. Wstawał przed występem, wygłaszał przemówienie. Po kilku latach występów dyrektor powiedział: "Pora na Warszawę". Zgodziłem się na wyjazd. I pewnego dnia, na ulicy, drogę zajechały nam dwa samochody, wyskoczyli z nich milicjanci. Oślepili nas gazem i pałkami tak łomotali po całym ciele, że pamiętam tylko tyle, że zasłaniałem głowę, żeby mi czaszki nie roztrzaskali. I odjechali. Poszliśmy na skargę, ale nic to nie dało. Po pewnym czasie podszedł do mnie ten sekretarz z Komitetu Centralnego i powiedział: "I co? Dostaliście nauczkę? Nadal chcecie wyjechać?". No i zostaliśmy na występach w Szczecinie jeszcze rok...