To mogło się skończyć dla niej tragicznie
- Gdy wracaliśmy z Doliny Pięciu Stawów, kolega źle wyznaczył trasę. Szliśmy i szliśmy. Nagle okazało się, że jesteśmy na Zawracie! 2159 m n.p.m, godzina dwudziesta. Robiło się ciemno, a tam wąska ścieżka tuż przy skale, łańcuchy i przepaść! Niepewnym krokiem zaczęliśmy schodzić, a tu śnieg. Ja w sandałach! Niemal czułam, jak odmrażam stopy - opowiada na łamach "Show" Więdłocha.