Niespodziewane zniknięcie
Gdy Rayzacher był u szczytu sławy, nagle zniknął z ekranu i teatralnych desek. Wbrew pozorom, nie była to decyzja samego artysty.
- Z aktorstwa skutecznie "wyleczyła" mnie pewna instytucja o nazwie Służba Bezpieczeństwa. Zablokowano mi drogę do filmów i telewizji, a w warszawskim Teatrze Powszechnym, gdzie występowałem, bez ogródek powiedziano dyrektorowi, że na scenie mogę się pojawiać jako... halabardnik! Kiedy odchodziłem w 1980 roku, Zygmunt Hübner dał mi jednak do zrozumienia, że drzwi teatru będą dla mnie zawsze otwarte - wyznał w tygodniku "Życie na gorąco".