Nie tego się spodziewał
Podczas rozmowy kwalifikacyjnej otrzymał następujące zadanie: miał przez pół godziny komentować trwający właśnie wyścig Giro d'Italia. Nic trudnego, pomyślał. Jakie było więc jego zdziwienie, gdy po dziesięciu minutach usłyszał słynne: "dziękujemy".
Skonsternowany Probosz nie wiedział, czy jego relacja aż tak bardzo przypadła słuchaczom do gustu, czy też wypadł na tyle beznadziejnie, że eksperci postanowili przerwać jego bełkot. W napięciu oczekiwał na werdykt.