Niewolnica wizerunku
Monika Kuszyńska trafiła do Varius Manx, mając 21 lat. Z grupą spędziła następnych pięć lat i wspomina je ambiwalentnie.
- Coś, co było dla mnie do tej pory jedynie przyjemnością, stało się czymś stresującym. Zaczęłam zamykać się w sobie - mówiła po latach w Plejadzie.
Dla branży ważniejszy od talentu muzycznego był jej wizerunek.
- Kreowano mnie na seksbombę. [...] Gdy trafiłam na okładkę magazynu "Maxim", pod moim zdjęciem widniał tytuł: "Nowy głos Varius Manx". I ktoś skomentował to słowami: "Chyba nowa du...a Varius Manx". Zabolało mnie to. Nagle zrozumiałam, że chyba za bardzo skupiliśmy się na eksponowaniu mojego ciała. W efekcie moje śpiewanie przestało być traktowane na poważnie. I sama zaczęłam tracić poczucie własnej wartości. Wydawało mi się, że rzeczywiście najlepsze, co mam, to wygląd, a nie głos - opowiadała w wywiadzie.