Lekarz, prawnik, menadżer
Niewielu fanów Szyca wiedziało, że zanim gwiazdor stał się znanym aktorem, błąkał się po wielu szkołach.
- Kiedyś wybierałem się na medycynę. Miałem być chirurgiem. Byłem w biol-chemie w XXVI liceum w Łodzi. Chciałem iść wtedy do Wojskowej Akademii Medycznej, którą potem zlikwidowali, czyli do Akademii Medycznej. Ale później z bilo-chemu przeniosłem się do nowej klasy menadżerskiej.
- I widzę, że odrobiłeś wszystkie lekcje jako bankrut- śmiał się Kuba.
- Tak. Potem szedłem na SGH (Szkoła Główna Handlowa - przyp. red.), później szedłem bardzo wyrazistym krokiem na prawo. I ostatecznie skończyłem w Akademii Teatralnej w Warszawie.
Aktor przyznał także, że miał w swoim życiu chwile słabości i zwątpienia. Obawiał się, że zawód aktora nie jest mu pisany.
- Miałem takie momenty w 2013 roku, żeby mi tak dopiec tym słynnym filmem, co to już największą na świecie miał promocję. Byłem po takim dosyć intensywnym okresie pracy w moim życiu. A cała ta ilość syfu, głupoty, które też się z tym zawodem wiążą... Pomyślałem, że może coś trzeba zmienić, może się nie nadaję, może to jest głupie. Ale to była chwila zwątpienia i już mi przeszła. Ale przestałem grać w filmach i skupiłem się na pracy w teatrze - wyjawił Szyc na koniec rozmowy.