Teleturniej, który pokochali wszyscy Polacy
Nieodłącznym elementem każdego odcinka jest również wykonanie pamiątkowej fotografii i nieuzasadnione, kilkuminutowe machanie zawodników, podczas gdy na ekranie telewizorów wyświetlają się napisy końcowe. Jednak czy potrafilibyśmy pozbyć się choćby jednego z tych fragmentów? Oczywiście, że nie! Bez tego program straciłby na atrakcyjności i z pewnością nie utrzymałby się na antenie aż przez 20 lat. W rozmowie z "Super Expressem" Karol Strasburger zdradził jego receptę na sukces.
- Myślę, że składa się na to kilka rzeczy. Odnosimy się o tzw. średniego Polaka. "No popatrz, ja to wiedziałem!" - mówią sobie i do żony. Druga sprawa troszeczkę zależy ode mnie. Ja nigdy nie wyśmiewam się z ludzi, nie stawiam w niekomfortowej sytuacji. Jestem u siebie, jestem szefem, więc mam większe możliwości działania i łatwo mógłbym ludzi, którzy są pierwszy raz przed kamerami, speszyć. Ale dla mnie to jest niedopuszczalne! Wykorzystywanie przewagi, pokrzykiwanie na gości, uważam za niewłaściwe. Podaję wszystkim rękę, obdarzam sympatią i jest to kolejny powód, że ludzie ten program lubią. Ostatnia rzecz, tu nie ma reżyserii, dialogi rodzą się na planie. Nawet jeśli się pomylę, nie wygładzamy tego. Jestem człowiekiem, więc się mylę - przyznał z uśmiechem.
AR/AOS