1. Sukcesja
Bardzo dobrych seriali było w tym roku wiele, więc miejscem pierwszym nagradzam nie tyle ten obiektywnie najlepszy, co po prostu ulubiony. "Sukcesja" mnie kupiła w 2. sezonie, wkręcając bez reszty w rodzinne wojny Royów, zachwycając dziesiątkami pokręconych pomysłów na odcinek, cynicznym humorem i bezwzględnością, z jaką traktuje swoich bohaterów. Tak szatańskiej rodzinki i tak pysznie pokazanych chorych relacji dawno nie widziałam na małym ekranie. Ale nie tylko o to chodzi.
"Sukcesja" wychodzi daleko poza nietypową rodzinną sagę, oscylując gdzieś pomiędzy szekspirowską tragedią i bezlitosną farsą, w której rządzący dzisiejszym światem bogacze mogliby się przejrzeć jak w lustrze. Twórca serialu Jesse Armstrong i jego scenarzyści nie tylko nadążają za współczesnymi wydarzeniami i złośliwie je komentują, ale też mają talent do wpisywania w fabułę prawdziwych dziwactw prawdziwych bogaczy. "Sukcesja" to portret tych, którzy nami rządzą, mówią nam z różnego rodzaju ekranów, co mamy myśleć, a jednocześnie żyją w oddaleniu od naszej rzeczywistości. Strach się bać – i bardzo trudno się oderwać.