Był w takim stanie, że wezwano księdza...
Na pierwszym okrążeniu przednie koła bolidu Nikiego Laudy na moment oderwały się od nawierzchni toru. Pojazd wjechał niemal prosto w nasyp, akurat w miejscu gdzie nie było barierki. Samochód natychmiast stanął w płomieniach i wpadł z powrotem na tor, gdzie zderzyły się z nim dwa kolejne auta. Płonące Ferrari zatrzymało się na środku toru z kierowcą uwięzionym w jego wnętrzu…
Trzykrotnego mistrza Formuły 1 z pułapki wyciągnęli koledzy. Choć przeżył,* był dotkliwie poparzony i zdążył nawdychać się trujących gazów,* które podrażniły jego układ oddechowy. Chwilę stał o własnych siłach, aby ostatecznie stracił przytomność i zapadł w śpiączkę. Wezwany ksiądz odprawił sakrament…
Mimo poważnych obrażeń kilka tygodni później Lauda wrócił na tor, aby stanąć w szranki o mistrzostwo ze swoim największym rywalem, a jednocześnie kolegą, Jamesem Huntem.
O tych właśnie wydarzeniach opowiada najnowszy obraz Rona Howarda. Wchodzący 8 listopada do naszych kin „Wyścig” nazywany jest najlepszym filmem roku i murowanym kandydatem do Oscara. Premiera skłoniła Laudę do zmierzenia się z demonami przeszłości...