Artur Chamski jako Justin Timberlake
Za nami kolejny odcinek hitu Polsatu, czyli "Twoja Twarz Brzmi Znajomo". Z każdym tygodniem uczestnicy wkładają coraz więcej pracy w to, aby przeistoczyć się w polskie i światowe gwiazdy muzyki. Ostatniego wieczora wszyscy znów udowodnili, że stać ich na naprawdę duże poświęcenie, a talent do spektakularnych metamorfoz mają we krwi. Kto tym razem zachwycił wymagających jurorów, a komu powinęła się noga?
Jako pierwsza na scenie pojawiła się... Danuta Rinn! Niezwykle trudno było poznać w piosenkarce Bilguuna Ariunbaatara. Jego kocie ruchy i słodkie uśmiechy posyłane w kierunku umięśnionych modeli wzbudziły podziw, ale i rozbawienie wśród publiczności.
- To była torpeda i jakiś tajfun energetyczny! - chwaliła Katarzyna Kwiatkowska.
- Duża powierzchnia erotyczna - zauważyła Małgorzata Walewska.
Przed nie lada wyzwaniem stanął również Paweł Tucholski. Jako Lou Bega oprócz śpiewu musiał także opanować kroki dynamicznego jive'a i nadążyć za żwawym tempem atrakcyjnym tancerek. Mimo że pod koniec utworu "Mambo No. 5" wkradła się niewielka zadyszka, to i tak rewelacyjnie poradził sobie z tym zadaniem.
Kolejną uczestniczką była Paulla, która podczas przygotowań do poprzednich odcinków, zdążyła się już narazić całemu sztabowi charakteryzatorów i makijażystów. Jej kaprysy i wysokie wymagania sprawiły, że została uznana za najbardziej grymaśną gwiazdę w programie. Jak było tym razem? Na szczęście wcielenie się w spokojną Annę Jantar nie wymagało specjalnych zmian w wyglądzie. A co ze śpiewem? Na jednej z prób wokalistka narzekała, że utwór "Nic nie może wiecznie trwać" "nie jest piosenką dla niej". Mimo obaw wystąpiła przed jurorami, a ci nie szczędzili jej ciepłych słów.
- Wystarczy myśleć i przeżyć tekst. Ty to zrobiłaś - stwierdziła Kwiatkowska.
Mariusz Totoszko udowodnił, że ma w sobie najprawdziwszego Micka Jaggera. Jego "(I Can't Get No) Satisfaction" poderwało wszystkich z miejsc. Wokalista zawładnął sceną, naśladując nawet energiczne ruchy lidera zespołu The Rolling Stones. Skakał i wił się niczym rażony prądem!
- Pokazałeś, że masz takiego samego szmergla jak on!- ekscytował się Paweł Królikowski.
Jednak dopiero Agnieszka Włodarczyk pokazała, jak bardzo można być podobną do światowej gwiazdy. Aktorka do tego stopnia wczuła się w Amy Winehouse, że niemal każdy jej ruch i specyficzne zachowanie na scenie przypominały nonszalancką piosenkarkę.
- Świetny brak dykcji. Masz jedynie trochę za bardzo obecny wzrok- uznała Walewska.
Natomiast Julia Pietrucha, która wyrastała na faworytkę programu, w ostatnim odcinku musiała ustąpić miejsca o wiele lepszym od niej. Jej szalone "Au Sza La La La" Shakin'a Dudiego ostatecznie uzyskało najniższe noty.
- Odnajduję w tobie pewne cechy męskie. Zaczyna mnie to niepokoić - śmiał się Królikowski.
Występ kolejnego uczestnika sprawił, że niejeden widz podrapał się w głowę i dumał, za kogo przebrał się Artur Chamski. Otóż śpieszymy z pomocą: za Justina Timberlake'a. Fani programu od razu zarzucili mu, że był "za ładny" i bardziej przypominał idealnego wampira rodem z filmu "Zmierzch". Mimo krytyki ze strony publiczności, jurorzy docenili jego wysiłek.
Jako ostatnia swoje pięć minut dostała Katarzyna Skrzynecka. Jako żądna pieniądza Madonna wystylizowana na Marilyn Monroe z teledysku "Material Girl" po raz kolejny pokazała klasę. Jury nie mogło uwierzyć, że aktorka z łatwością potrafi zaśpiewać zarówno zachrypniętym głosem Louisa Armstronga jak i infantylnym Madonny. Zgodnie przyznali, że artystka jest kobietą o stu głosach. Jednak po zliczeniu ocen i podsumowaniu punktacji, czwarty odcinek bezapelacyjnie należał do Bilguuna Ariunbaatara. Zgadzacie się z werdyktem?