W dziennikarce odezwał się lokalny patriotyzm
W ostatnim wywiadzie dla dziennik.pl, Torbicka odniosła się do sytuacji podczas gali Telekamer. Przyznała, że obrona Telewizji Polskiej była dla niej czymś oczywistym i niemalże odruchem bezwarunkowym.
- Zdziwił mnie rozgłos, oczywiście, ale takie rzeczy zdarzają się podczas występów na żywo i takich imprez. Przyznam, że cała sytuacja jest dość zabawna. (...) Kolega z konkurencji sam się o to prosił, bo nagle, z ironicznym tonem wyraził się na temat telewizji publicznej. Wówczas mój patriotyzm lokalny się odezwał i stało się to, co się stało. (...) Widzi pani, jak to nigdy nie wiadomo, kiedy można trafić na pierwsze strony sieci - śmiała się.
Przy okazji Torbicka skomentowała głośny w ostatnich dniach temat mobbingu i molestowania w mediach.
- To jest rzecz stara jak świat. Niedawno zostało to nazwane mobbingiem, ale istnieje od zawsze i to, że się takie zjawiska obecnie piętnuje to bardzo dobrze. To jest bowiem absolutnie szkodliwe i nie powinno mieć miejsca. Z drugiej strony rozumiem też ludzi, którzy czasami boją się zaświadczyć, że tego rodzaju sytuacja miała miejsce. Ale tym bardziej, kiedy znajdzie się ktoś, kto ma odwagę o tym mówić i stawić temu czoła, trzeba mu bardzo pomóc i go w tym wspierać - powiedziała.
Prezenterka nie chciała jednak zabrać głosu w sprawie afery, jaka rozpętała się wokół Kamila Durczoka po niedawnej publikacji tygodnika "Wprost".
- O tym nie chcę mówić, ponieważ to, co zostało przedstawione w tygodniku "Wprost" nie jest dla mnie żadnym dowodem, ani żadnym konkretnym argumentem, z którym można byłoby dyskutować. Nie ma więc czego komentować - ucięła.
AR/AOS