Mirosław Zbrojewicz
Rolą gangstera „Gruchy” w filmie „Chłopaki nie płaczą” na długo zapisał się w pamięci widzów. Okazało się jednak, że idąca za tą kreacją popularność ma również swoje ciemne strony.
- Czasami bardzo rośli faceci biorą mnie za swego kolesia. Kończy to się propozycją wypicia kieliszeczka. Gdyby pani zobaczyła, jak wyglądają, nie dziwiłaby się, że nie odmawiam – wyznawał w Super Expressie.
Na tym jednak nie koniec.
- Pojechałem z rodziną do Mikołajek. Przy śniadaniu dostrzegłem grupę dobrze odżywionych chłopaków. Wymieniliśmy uprzejme spojrzenia – i luz. W pewnym momencie od ich stolika wstaje taki wielki gość, naprawdę olbrzym, podchodzi do mnie, nachyla się i, całkowicie ignorując moją rodzinę, cedzi „za dwadzieścia minut na basenie”. Akurat wyjeżdżaliśmy, więc udało się wykręcić – opowiadał magazynowi CKM.