Lis o "Sto lat" dla Tuska: miły gest normalnych ludzi
W pierwszym powakacyjnym wydaniu programu "Tomasz Lis na żywo" było gromkie "Sto lat", były oklaski i było zdecydowane zaskoczenie premiera Tuska.
Mimo iż sukcesu polityka w związku z nominacją na jedno z najbardziej prestiżowych stanowisk w Unii Europejskich nie można odmówić, nie wszyscy wierzyli, że publiczność z własnej inicjatywy tak żywo zareagowała na widok Donalda Tuska. W sieci błyskawicznie pojawiły się zarzuty pod adresem Tomasza Lisa, który i tak nie cieszy się opinią bezstronnego dziennikarza. Wywołany do tablicy publicysta postanowił więc odnieść się do sprawy na blogu. Ostro zaatakował prawicowych krytyków i zapewnił, że przypisywanie mu udziału w organizacji powitania dla premiera najzwyczajniej go bawi.
"Myśl, że ja lub którykolwiek z moich współpracowników, zaangażowałby się w organizowanie komukolwiek klaki jest w istocie pocieszna. Ani bym na ten pomysł nie wpadł, ani materializować go by mi się nie chciało" - czytamy we wpisie redaktora.
"To, że zgromadzona w studiu publiczność zaśpiewała premierowi "Sto lat" uznaję jednak za - z jej strony - miły gest. To naprawdę podnoszące na duchu, że normalni ludzie mają w głębokim poważaniu ujadanie PIS-owskich propagandystów, że uznają, iż europejski awans premiera to sukces Polski oraz że chcą swym odczuciom dać wyraz".
Jednak wbrew temu, co napisał naczelny "Newsweeka", ktoś te owacje jednak zorganizował.