Na przekór najbliższym
Ojciec ostrzegał ją, że nie powinna wiązać przyszłości z aktorstwem. Twierdził, że jest zbyt delikatna, nerwowa i za mało pewna siebie, więc w tym zawodzie trudno będzie się jej przebić.
Za namową Teresa wybrała liceum medyczne. Najbliżsi marzyli, by została lekarką. W niej drzemała jednak artystyczna dusza, która w końcu doszła do głosu.
Po maturze Szmigielówna postanowiła ostatecznie zdawać do łódzkiej filmówki. Rodzice nie byli zadowoleni z tej decyzji, nie chcieli jednak stawać córce na drodze.
Na ekranie zadebiutowała jeszcze będąc studentką. W 1950 roku wystąpiła w epizodycznej roli w filmie "Warszawska premiera". Mimo że jej nazwisko nie zostało wymienione w czołówce, nie przejmowała się tym. Wiedziała, że to dopiero początek jej drogi na szczyt.