Na parkiecie królowała miłość
Początkowa zabawa w "Tańcu z gwiazdami" zaczyna przeistaczać się w zaciętą rywalizację. Nic dziwnego, bowiem w programie pozostało już tylko siedem par, a każda z nich chce zdobyć Kryształową Kulę. Uczestnicy muszą wkładać coraz więcej pracy w swoje choreografie, ponieważ nawet najmniejszy błąd może oznaczać pożegnanie się z widzami. Komu tym razem powinęła się noga?
Motywem przewodnim ostatniego odcinka była miłość. Po krótkim wstępie prowadzących na parkiecie pojawił się Dawid Kwiatkowski. Razem z Janją Lesar zatańczyli foxtrota i po raz kolejny zachwycili jurorów. Po najmłodszym uczestniku przyszedł czas na jedną z faworytek show, czyli Anetę Zając. Aktorka pokazała już, że świetnie odnajduje się zarówno w energicznej cha-chy jak i zmysłowej rumbie. Widzowie, przyzwyczajeni do jej sukcesów, ze spokojem oglądali jej interpretację tanga i... nie dowierzali. Czyżby zadanie przerosło Anetę?
- Po rumbie zaczęłaś się otwierać. Nie podobało mi się dziś jedno. Wczułaś się w rolę, ale w trzymaniu standardowym nie ma w ogóle szyi. Szyje masz trzymać jak Beata Tyszkiewicz - grzmiała Pavlović.
- Więcej techniki i finezji - stwierdził Michał Malitowski.
Zając i Stefano Terrazzino zdobyli jedynie 27 punktów. Kto w takim razie zajął jej miejsce na podium? Chyba nikt nie spodziewał się, że tą osobą będzie Jacek Rozenek. Jego namiętna rumba zakończona gorącym pocałunkiem podbiła serca jury.
- Wcześniej nie leżała ci ta łacina, ale dzisiaj Jack is back! Rumba wyszła ci doskonale, byłem w szoku - mówił Malitowski.
- Tak dojrzałego tańca jeszcze nie widziałam! - ekscytowała się Pavlović.
Starania i ciężka praca Rozenka i Magdy Soszyńskiej-Michno zostały docenione i nagrodzone aż 37 punktami. Emocje jeszcze nie zdążyły opaść, a już na parkiecie zjawiła się Klaudia Halejcio, nazwana przez Malitowskiego czarnym koniem tej edycji. Jednak, podobnie jak Aneta Zając, nie rozkochała w sobie wymagających jurorów. Walc angielski do romantycznego utworu "I will always love you" zdecydowanie nie należał do ulubionych tańców aktorki. Ci, którzy widzieli próbę Klaudii, z łatwością zauważyli, że nie wszystko poszło zgodnie z planem podczas programu na żywo. Nie udało się wykonać jednego ze skomplikowanych i efektownych podnoszeń. Na szczęście Tomasz Barański znów szybko wybrnął z tej kłopotliwej sytuacji, jednak nie wszyscy zapomnieli o wpadce.
- Miałam wrażenie, że się mocno kontrolujesz. Po ostatnim tangu chciałaś być grzeczna, dzisiaj było nieźle, jednak czułam zgrzyt. Nie było płynności w ruchu - grzmiała niezadowolona Pavlović.
Kolejny uczestnik również zaskoczył spadkiem formy. Rafał Brzozowski, bo o nim mowa, zawsze plasował się na wysokich, niezagrożonych miejscach w rankingu. Jednak tym razem zdobył zaledwie 24 punkty. Dlaczego? Być może przyczyną niepowodzenia był nieodpowiedni dobór muzyki. Niezwykle trudno było zatańczyć cha-chę do piosenki "Bo jesteś ty" Krzysztofa Krawczyka.
- Nie może być tak, że z rytmu wylatujesz! - pouczał Malitowski.
- Pańska niegrzeczność mnie nie przekonała - skrytykowała Beata Tyszkiewicz.
- Do połowy tańca miał pan minę jak po wypiciu szklanki spirytusu - powiedział Grabowski.
Piotr Gruszka także musiał wysłuchać krytycznych uwag na temat swojego tanga i zadowolić się jedynie 25 punktami. Natomiast prawdziwą bombą wieczoru był występ Joanny Moro. Jej pełne namiętności, pasji i emocji pasodoble przeplatane skokami przez łóżko, zatańczone do utworu "I'd Do Anything For Love", zawstydziło ekspertów.
- We mnie się zadziało. Jesteś fajną aktorką, a dziś złapałaś byka za rogi. Pokazałaś, że jesteś dzika - cieszyła się Pavlović.
Po zliczeniu głosów telewidzów oraz jurorów, program musieli opuścić Rafał Brzozowski i Izabela Janachowska. A wy komu kibicujecie?