Zaczynają się schody...
W sytuacji, gdy utrata dziewictwa staje się motywem przewodnim, sukces opowieści współzależny jest od umiejętnego drażnienia młodego, podatnego na sensualne bodźce odbiorcy. Trzeba się z nim obejść delikatnie. Uwodzić, ale jednocześnie trzymać na dystans. Pobudzać, ale pozostawić w niespełnieniu.
Hardwicke poradziła sobie wybornie, jednak trzeba też uczciwie przyznać, że zadanie miała stosunkowo łatwe. Nie ma przecież nic bardziej erotycznego od pierwszej konfrontacji dwójki oddziałujących na siebie ludzi - zderzenia odmiennych płci, światów, a w tym przypadku także... ras.
Póki więc taniec godowy Belli i Edwarda trwa, piłka jest w grze. Gorzej, gdy nieskonsumowana fascynacja przeradza się w problematyczną, pełnowymiarową relację. Wtedy zaczynają się schody.