Człowiek, którego chce się pamiętać
Zbigniew Wodecki komponował, występował, podróżował. Wydaje się nieprawdopodobne, że znajdował czas na życie prywatne. Ożenił się w 1971 r. Wkrótce na świecie pojawiła się trójka dzieci – pierwsze, gdy muzyk miał zaledwie 21 lat. Zajęty pracą, będąc w domu gościem, później żałował, że ominęło go wiele ważnych momentów. Z pewnym żalem wspominał też, że do własnego potomstwa nie miał cierpliwości. Jednak za pięciorgiem wnucząt wprost przepadał i okazał się ciepłym, troskliwym dziadkiem.
Zbigniew Wodecki chętnie angażował się w artystyczne projekty charytatywne i kampanie społeczne, między innymi te organizowane przez Ministerstwo Zdrowia czy Kampanię Przeciw Homofobii. Zawsze otwarty i przystępny, wielokrotnie dał się poznać jako człowiek elokwentny i błyskotliwy, obdarzony poczuciem humoru, życzliwy i bez cienia arogancji. Tak zapamiętali go bliscy, ale też na przykład kwiaciarki z krakowskiego Rynku.
Śmierć Zbigniewa Wodeckiego, 22 maja 2017 r., zasmuciła Polaków, którzy od lat uwielbiali jego piosenki, podziwiali jego artystyczne dokonania i magnetyczną osobowość. Polska scena artystyczna poniosła niepowetowaną stratę. Wielu młodych artystów mierzy się z piosenkami zmarłego artysty, ale nawet dobrym wykonaniom czegoś brakuje. Zbigniew Wodecki był wyjątkowy. To jeden z tych ludzi, których aż chce się pamiętać. A może raczej – jeden z tych, których nie sposób zapomnieć.