''Symbol seksu''
Na ekranie zadebiutował już na początku lat 70., jednak to występ w „Gorączce sobotniej nocy” przyniósł mu prawdziwą sławę i tytuł jednej z najbardziej pożądanych partii w Hollywood.
I choć uwielbienie płci przeciwnej nie było mu niemiłe, wszystkie komplementy przyjmował z pewną dozą nieśmiałości.
- Nie mam nic przeciwko, że określają mnie symbolem seksu, ale szczerze mówiąc, nie traktuję tego zbyt serio – wyznawał.