Śmierć Ryśka
Cena, jaką Piotr Cyrwus zapłacił za przygodę z "Klanem", była wysoka. Został zaszufladkowany i stał się dyżurnym obiektem najgorszych drwin.
- Przeżyłem straszny hejt. [...] Wielu ludzi myślało, że ja jestem taki sam jak Ryszard z "Klanu". Też forma serialu codziennego sprawiła, że my aktorzy, którzy w nim graliśmy, staliśmy się ich domownikami. I z czasem ludziom myliła się rzeczywistość z fikcją - opowiadał w "Gazecie Wrocławskiej"
Cyrwus odszedł z serialu i to z przytupem. W trakcie malowania sufitu jego bohater dostał zawału. Dochodził do siebie w szpitalu, gdzie przypadkiem zauważył złodzieja. Kiedy próbował go zatrzymać, został odepchnięty i nieszczęśliwie uderzył głową o podłogę. Tak umarł Rysiek. Jego organy wewnętrzne trafiły do potrzebujących.
Śmierć Lubicza oznaczała dla Cyrwusa aktorskie odrodzenie. Zaczął grać coraz więcej, coraz ciekawsze i zróżnicowane role. W ostatnim czasie błysnął m.in. w filmie "W lesie dziś nie zaśnie nikt".