Robił to, co kochał
Do radia trafił przez przypadek. Gdy jego starszy brat zrezygnował ze współpracy z rozgłośnią, reżyser zaprosił na spotkanie właśnie Artura. Zabawa z mikrofonem i dźwiękami była spełnieniem marzeń małego chłopca i zupełnie nie przeszkadzał mu fakt, że w tym samym czasie, gdy on uczy się kolejnych kwestii, jego koledzy doskonale bawią się na trzepaku za oknem.
- Nigdy nie cierpiałem z tego powodu, że koledzy biegają po podwórku za piłką, a ja o godz. 14.30 idę do radia, wówczas na Myśliwiecką. Nie uważam, że straciłem jakąś część dzieciństwa - zapewnił.