"Mamo, tam są trzej panowie z aparatami"
Jednocześnie Ogórek przyznała, że córka zabrania jej mówić o sobie. Wspomniała też, że stara się rozdzielać życie prywatne od zawodowego. Jednak są sytuacje, kiedy jej rozpoznawalność zaburza tę równowagę.
- […] idziemy sobie Krakowskim Przedmieściem, wchodzimy do naszego ulubionego antykwariatu vis a vis kościoła Św. Krzyża i gdy go opuszczamy, moje dziecko lodowatą dłonią łapie mnie za rękę i mówi: "Mamo, tam są trzej panowie z aparatami". Widzę, jak ona zastyga i nagle znika ten klosz, który ma ją chronić. Trzeba szybko się zastanowić, co zrobić, wspomnianych trzech panów biegnie za nami. Pryska piękny dzień, zostaje myśl. Trzeba jakoś dojść do auta, może niezauważonym i jakoś wrócić do domu. To jest ta strona medalu, o której widz nie wie - wspomina.