Telefony widzów do studia odtwarzane z taśmy
Program Marcina Wolskiego "W tyle wizji" miał być odpowiedzią TVP na popularne "Szkło kontaktowe" w TVN24. Pewnie niewielu widzów zwróciłoby jednak na niego uwagę, gdyby nie kompromitująca wpadka, która przydarzyła się prowadzącemu na antenie. Na początku odcinka gospodarz nie mógł ukryć zdziwienia i radości faktem, że komuś udało dodzwonić się do studia.
- Jest niesamowita sprawa, bowiem ktoś się do nas dodzwonił. Ktoś chce z nami rozmawiać - ekscytował się Wolski.
Niestety, widz z przyczyn technicznych od razu nie trafił na wizję. Dziennikarze w studio zdołali usłyszeć tylko początek jego wypowiedzi, a więc słowa "Dzień dobry, nazywam się...", po czym jego wywód został przerwany. Okazuje się jednak, że to czego nie słyszeli rozmówcy w studio, doskonale wychwycili widzowie.
Kiedy dzwoniący dzielił się swoją opinią, można było zobaczyć, jak Marcin Wolski wraz z Dorotą Łosiewicz dalej prowadzą program. Nie było jednak słychać, co mówią, gdyż zagłuszała ich wypowiedź widza. Na końcu niespodziewanie telewidz jeszcze raz się przedstawia, a jego wypowiedź zaczyna lecieć od początku. Wtedy dopiero zorientowano się, że coś jest nie tak i przerwano odtwarzanie pechowego nagrania.