"Kowal" znów na scenie "Must be the music"
Dla wielu fanów jego muzyki i ludzi poruszonych tragedią, jaka spotkała Tomasza "Kowala" Kowalskiego, jego występ w półfinale "Must be the music" był wydarzeniem nawet ważniejszym niż prezydenckie wybory.
Artysta, który trzy lata temu wygrał na tej scenie 4. edycję polsatowskiego show, wystąpił na ekranie po raz pierwszy od czasu tragicznego wypadku, do którego doszło 8 czerwca ub.r. To wtedy jadący na motocyklu wokalista zderzył się z samochodem, który wymusił pierwszeństwo. W wyniku poniesionych obrażeń kręgosłupa porusza się na wózku inwalidzkim. Swoim występem w programie na żywo udowodnił jednak, jak ogromny postęp w leczeniu zrobił w ostatnich miesiącach i jak wielka jest jego wola walki. "Kowal" pojawił się na scenie w specjalnym egzoszkielecie, dzięki któremu z pomocą asystentów zdołał wejść o własnych siłach. Jego wykonanie "Listu do M" z repertuaru grupy Dżem poruszyło publiczność. Na facebookowym profilu artysty widzowie nie kryli wzruszenia tym, co Tomasz Kowalski, nie tylko muzycznie, pokazał na scenie.
"Piękny występ. Miałam ciary na plecach i łzy w oczach. Jestem pełna podziwu dla ciebie i mam nadzieję, że w końcu uda ci się stanąć na nogach o własnych siłach"- czytamy w jednym z kilkudziesięciu komentarzy. Wszyscy dodawali mu otuchy i dziękowali za występ przed kamerami.
"Właśnie oglądam i płaczę bardzo poruszająca piosenka i wydarzenia".
"Tomek, chylę czoła przed twoją niezłomnością! Wierzę, że w końcu staniesz na własnych nogach. Jesteś WIELKI!"
_ "Wspaniałe wykonanie, wzruszające i prawdziwe. Ogromny szacunek!"._
My również dołączamy się do powyższych życzeń i czekamy na kolejne występy. Przekonajcie się sami w jakiej formie jest dziś Tomasz Kowalski i zobaczcie zdjęcia z ostatniego odcinka "Must be the music".
KM