Popełniła poważny błąd
W 2007 roku doszło do incydentu, który mógł zaprzepaścić całą karierę aktorki. Monika prowadziła samochód pod wpływem alkoholu i uderzyła w latarnię. Miała we krwi aż dwa promile.
Aktorka trafiła na izbę wytrzeźwień, gdzie przeżyła prawdziwy koszmar.
- Położyli mnie na sali, na której na pryczach spały inne kobiety. Na środku sali stał otwarty sedes, z którego czuć było wymiociny i urynę. Ja do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, że można w taki sposób traktować ludzi, nawet tych, którym życie się nie ułożyło, którzy żyją na marginesie. Pamiętam, jak prosiłam o wykonanie choć jednego telefonu do rodziny, a pracownicy izby wytrzeźwień kpili ze mnie na głos, mówiąc: "Proszę, jak gwiazdeczce się w głowie poprzewracało" - mówiła w "Vivie".
- Pierwszy telefon wykonałam do przyjaciela z teatru, żeby powiedzieć, że nie zagram wieczorem przedstawienia. Potem zadzwoniłam do brata, który jest prawnikiem. Nie zdążyłam go jednak poinformować, kiedy mam rozprawę, bo połączenie przerwano. Policjant powiedział, że już dość się narozmawiałam. Przed samą rozprawą zaczął mnie straszyć, że będę siedzieć w więzieniu dwa lata, że tyle się dostaje za jazdę po pijanemu. Potem mój brat wytłumaczył mi, że nie groziły mi kratki, bo podczas wypadku, który spowodowałam, nikt nie ucierpiał - tłumaczyła w wywiadzie.
Ostatecznie aktorka usłyszała wyrok pozbawienia wolności, ale w zawieszeniu, musiała zapłacić grzywnę i przez 6 lat nie mogła wsiadać za kółko.