Przyganiał kocioł garnkowi?
Nieco starsi widzowie z pewnością pamiętają program, który w 2005 roku prowadziła Agata Młynarska. "Eureko, ja to wiem!" był teleturniejem dla uzdolnionych gimnazjalistów, w którym nagrodą główną było stypendium edukacyjne o wartości do 500 tysięcy złotych. Jak przyznała jedna z internautek, kilka lat temu jej syn zakwalifikował się do tego programu, ale ostatecznie nie udało mu się w nim wystąpić. Dlaczego?
- Pani Agato - kiedyś prowadziła Pani program "Eureko ja to wiem" dla nieco starszych dzieci. Zakwalifikował się do niego mój syn, który jeszcze w pociągu do Warszawy przygotowywał się konkursu. Po charakteryzacji, 3 minuty przed wejściem do studia, jak stał wśród innych dzieci podeszła do niego "miła "pani z informacja, że niestety nie będzie brał udziału bo "komputer" wylosował go jako rezerwowego, gdyby innemu dziecku coś się stało... szkoda, że nie wiedziała Pani wtedy jego rozpaczy i rozczarowania. Nie muszę dodawać, że nikt nas nie uprzedził, że przyjazd do Warszawy nie oznacza udziału w programie, że będzie "losowanie" itd. Całą drogę do Gdańska tłumaczyłam mu, że to nie jego wina, los, przypadek itd. Czy dziś piętnując "Małych gigantów" ma Pani świadomość ile rozczarowań i rozpaczy dał innym dzieciom Pani program? A wystarczyło tylko uprzedzić, że zakwalifikowanie się do udziału nie oznacza wzięcia udziału w programie... Dziś mój syn ma 19 lat ale do tej pory jak myślę o tym zdarzeniu to krew mnie
zalewa z bezsilności i żalu. (...) Pani Agata dała mu na pocieszenie swój autograf, a organizator mp3. Ale jak się w domu okazało zepsute - przypomniała jedna z internautek (zachowano oryginalną pisownię).
Czyżby Młynarska zapomniała już o tym incydencie? Wiele na to wskazuje, bowiem do tej pory nie odniosła się do komentarzy pod swoim postem.
AR/KM